Kolendra ma szerokie zastosowanie jak w kuchni tak i w leczeniu. Dziś co nie co o niej opowiem. Zawitała w mojej kuchni kilka dni temu, ale wiem jedno nie doceniałam jej. Ostatnio dodałam ja do dania drobiowe roladki (znajdziecie je na moim blogu).
i powiem wam jedno, następny raz, gdy będę je robić to drobno ją posiekam.
To kilka słów o niej:
Wyróżnia ją silny aromat i bardzo mocny, charakterystyczny smak. Dobre zastępstwo natki pietruszki ( do której nie mam szczęścia na swoim ogrodzie)
Uwielbia towarzystwo jagnięciny, wołowiny, drobiu i ryb, można ja również dodać do zup, makaronów, warzyw i sałaty. Dość często ukazuje się w azjatyckich zupach.
Lecznicza moc kolendry:
- utarta, w połączeniu z olejem lniany, stanowi doskonały, leczniczy opatrunek na oparzenia, bolące stawy oraz wykwity (można też przygotować pastę z liści)
- olejek przygotowywany z delikatnych liści tego zioła wyróżnia się właściwościami przeciwbólowymi oraz przeciwzapalnymi
- chlorofil, obecny m.in. w liściach, wpływa nie tylko na intensywny, zielony kolor zioła, ale również na właściwości oczyszczające zioła – można więc świeżą kolendrę zastosować jako odżywkę lub też wsparcie dla różnych organów (wątroby, żołądku) i układów (oddechowego, trawiennego)
Dania i nie tylko z kolendrą będą się ukazywały na moim blogu raz na jakiś czas.
Dajcie znać do czego ją używacie, z miłą chęcią przetestuje :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz